Tetelewski: Czujemy niedosyt. Powinniśmy mieć 4 punkty więcej
Tetelewski: Czujemy niedosyt. Powinniśmy mieć 4 punkty więcej
– 14 punktów to dobry wynik, ale czujemy mały niedosyt. Na pewno brakuje nam stabilizacji w drugich 30 minutach, za dużo jest sinusoidy, tak jakby wydawało się zawodniczkom, że mecz jest już wygrany, a on kończy się przecież w 60 minucie – mówi Paweł Tetelewski, trener Suzuki Korony Handball Kielce.
14 punktów w ośmiu meczach w Lidze Centralnej to jaki wynik?
Paweł Tetelewski, trener Suzuki Korony Handball Kielce: Dobry wynik, dający nam czwarte miejsce, ale na pewno jest niedosyt w całym zespole. Zwłaszcza pamiętając przegrane mecze z MTS-em Żory 23:25, Eneą Piłki Ręcznej Poznań 36:38, SPR-em Gdynia 25:29 czy nawet z Ruchem Chorzów 24:30. Pokazaliśmy w nich, że potrafimy walczyć z każdym w tej lidze. Dziewczynom należą się duże brawa, bo nigdy nie spuszczają głów i walczą do ostatniej minuty. Nawet jak wynik nie układa się po ich myśli.
Najbardziej szkoda dwóch meczów przegranych po rzutach karnych z Żorami u siebie i Poznaniem na wyjeździe.
– Dokładnie tak. Tym bardziej że z Żorami prowadziliśmy w drugiej połowie przed własną publicznością aż siedmioma bramkami [19:12 w 45. minucie – red.]. Nie mieliśmy prawa stracić tej przewagi. Mało tego, były sytuacje, by zamknąć mecz, ale zabrakło skuteczności. Nie ma się co oszukiwać, że mecze z Żorami i Poznaniem powinny zakończyć się naszymi zwycięstwami i zdecydowanie powinniśmy mieć cztery punkty więcej.
Dlaczego się nie udało?
– Widać u nas w ostatnich tygodniach brak zmienniczek. Zabrakło nam też kropki nad i, wystarczyło tak naprawdę w tych przegranych meczach po rzutach karnych, tylko dorzucić jedną czy dwie bramki i byłoby po meczu. Rywalki już by się nie podniosły. Na pewno to będzie duże doświadczenie dla niektórych młodych zawodniczek.
Końcówki spotkań to największa bolączka?
– Niekoniecznie. W Gliwicach czy Jeleniej Górze wygraliśmy właśnie w końcówce, ale z drugiej strony w tych przegranych starciach po rzutach karnych zawiedliśmy właśnie w końcówkach. W dodatku w Chorzowie do przerwy prowadziliśmy dwoma golami (14:12), ale druga połowa dziewczynom zupełnie nie wyszła.
Na pewno brakuje nam stabilizacji w drugich 30 minutach, za dużo jest sinusoidy, tak jakby wydawało się zawodniczkom, że mecz jest już wygrany, a on kończy się przecież w 60 minucie. Brakuje też liderki, która dorzuci jedną, dwie bramki. Gdy wyłączają nam z gry Berlińską i Lesiak, to wtedy brakuje, by ktoś wziął na siebie ciężar gry i rozstrzygnął losy pojedynku. Mogłaby to zrobić Gabrysia Tomczyk, ale niestety jest kontuzjowana.
Właśnie kontuzje bardzo przeszkodziły w jeszcze lepszych wynikach?
– Jak najbardziej tak. Na wysokim poziomie, w Lidze Centralnej ciężko się gra 3-4 rozgrywającymi. Były też sytuacje, jak np. w Poznaniu, gdy wypadła Leśniak w 40. minucie i zostały tylko trzy rozgrywające. Na tym poziomie trzeba dużo biegać i chwała naszym zawodniczkom, że wytrzymywały trudy spotkań, grając z jedną zmianą na rozegraniu.
Kiedy wrócą kontuzjowane zawodniczki?
– Gabriela Miśkiewicz za chwilę wróci do delikatnego truchtania. Gabriela Tomczyk zdjęła gips z ręki, jeszcze ma w niej drut, ale za około dwa tygodnie powinna wrócić do treningów z piłkami. Obie te zawodniczki powinny zagrać w pierwszym meczu ligowym w nowym roku z Radomiem [17 stycznia w hali przy ul. Krakowkiej – red.].
Najgorzej wygląda sytuacja Pauliny Podsiadło. Okazało się, że jej kość śródstopia nie goi się, tak jak powinna. Jeśli na początku marca wróci do gry, to będzie super, ale zobaczymy. Na pewno nie będziemy niczego przyspieszać, bo zdrowie zawodniczek jest najważniejsze.
Nad czym najbardziej trzeba pracować w najbliższych tygodniach?
– W obronie jest ok. W ataku trzeba jeszcze poprawić zgranie nowych zawodniczek. Na to potrzeba czasu, plus rozwiązania w grze 5-5 czy 4-4. Brakuje decyzyjności, by któraś z zawodniczek wzięła piłkę, zrobiła zwód, zrobiła przewagę i zdobyła bramkę. Był plan, by podwyższyć obronę, ale czekamy wciąż na zawodniczki. Plus jest taki, że małymi krokami będzie wracać Klaudia Wawrzycka. Będziemy ją próbować na prawym skrzydle i na prawym rozegraniu. Jak wszystko pójdzie dobrze, to może na mecz z Radomiem będzie gotowa i dostanie parę minut.
Trzecie miejsce na koniec sezonu jest w zasięgu?
– Nie wiem. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Można snuć plany, ale jedna czy dwie kontuzje i wszystko się krzyżuje. Wtedy trzeba plany weryfikować. Jeśli będziemy w pełnym składzie, to nic nie jest nam straszne, możemy walczyć z każdym o punkty.
Nie myślimy, by w tym sezonie bić się o ekstraklasę. Zobaczymy, co się wydarzy w naszym środowisku piłki ręcznej. Wiemy, jakie mamy finanse, ale cieszy, że bazujemy na naszych wychowankach. Przyszłość drużyny jest, mamy młodzież, swoje dziewczyny i to bardzo cieszy. Nic tylko pracować i walczyć na boisku o kolejne zwycięstwa.
Jaki jest plan na nowy rok?
Teraz graliśmy w Olkuszu, trenujemy na swoich obiektach, a od 23 grudnia dziewczyny mają przerwę świąteczno-noworoczną, na której oczywiście będą miały rozpisane, co mają robić. Spotykamy się na pierwszym treningu w nowym roku 2 stycznia. Zagramy jeden sparing, a 17 stycznia wznawiamy ligę spotkaniem u siebie z Radomiem. Chcemy na niego być w 100 procentach gotowi.