Koncert, a potem zapaść i porażka w rzutach karnych z faworytem do awansu
Koncert, a potem zapaść i porażka w rzutach karnych z faworytem do awansu
Zabrakło bardzo niewiele, ale ostatecznie nie udało się Suzuki Koronie Handball pokonać przed własną publicznością niepokonanego dotychczas MTS-u Żory. Kielczanki przegrały po rzutach karnych 23:25.
– Żal, smutek, zabrakło koncentracji – to najczęstsze słowa, jakie padały po zakończeniu spotkania z ust naszej drużyny.
Kielczanki wciąż grające bez kontuzjowanych rozgrywających: Pauliny Podsiadło i Gabrieli Tomczyk jeszcze w 45. minucie prowadziły aż siedmioma golami – 19:12! To efekt tego, że w pierwszym kwadransie drugiej połowy zagrały wprost znakomicie. Kapitalnie funkcjonowała obrona wsparta Niną Smelcerz w bramce (obroniła aż cztery rzuty karne!). Bardzo podobać się mogła też ofensywna, bo nasz zespół grał skutecznie, zespołowo, mądrze.
Od 45. minuty rozpoczęła się jednak kompletnie niezrozumiała zapaść Suzuki Korony Handball. Przez dziesięć minut gospodynie nie potrafiły zdobyć bramki!, grały bardzo nerwowo i rywalki zbliżyły się na 19:16. Mało tego, miały też trzy szanse na zmniejszenie strat do dwóch goli.
Niemoc w ataku w 55. minucie przełamała Berlińska i trafiła na 20:16. Rywalki odpowiedziały dwiema bramkami z rzędu. Gdy w 58. minucie gola na 21:18 zdobyła Katarzyna Grabarczyk, wydawało się, że kielczanki dowiozą wygraną. Niestety końcówkę zagrały fatalnie w ataku i rywalki doprowadziły do serii rzutów karnych.
W nich lepsze były zawodniczki z Żor. Wykorzystały wszystkie swoje cztery rzuty. W naszym zespole karne spudłowały Marta Rosińska oraz Weronika Janczarek.
– Nie wiem, co się stało. Może ktoś za wcześnie pomyślał, że już wygraliśmy. Wystarczyło dorzucić jedną, dwie bramki, gdzie mieliśmy sytuacje i zamknąć mecz. Nie takie przypadki zna historia piłki ręcznej. Nam też to się zdarzyło. To nauczka i doświadczenie dla zawodniczek – przyznał po meczu Paweł Tetelewski, trener Suzuki Korony Handball Kielce.
Pochwalił też postawę drużyny przez pierwsze trzy kwadranse.
– Żal, bo graliśmy tak, że ręce składały się do oklasków, bo to co sobie założyliśmy w szatni, wychodziło wręcz idealnie. Zamknęliśmy to co najgroźniejsze u rywalek – koło, bardzo dobrze graliśmy w obronie. W ataku było bez wielkich błędów. Nagle coś się załamało. Pewnie przed meczem z faworytem remis wzięlibyśmy w ciemno, ale gdy prowadziliśmy siedmioma golami, to teraz jest duży niedosyt. Szkoda, bo dużo serca i charakteru włożyły dziewczyny – dodał trener Tetelewski.
Po siedmiu kolejkach Suzuki Korona Handball ma 13 punktów i zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Do prowadzącego MTS-u Żory traci siedem punktów.
W sobotę 18 listopada Suzuki Korona Handball zagra na wyjeździe z zespołem ENEA Piłka Ręczna Poznań.
Suzuki Korona Handball – MTS Żory 23:25 po rzutach karnych (21:21, 11:10)
Suzuki Korona Handball: Smelcerz – Leśniak 5, Staszewska 4, Grabarczyk 4, Berlińska 3, Miśkiewicz 3, Rosińska 1, Łucak 1, Janczarek, Śmiglarska, Rzepka.